środa, 2 października 2013

Pokaz garnków w Koszalinie...."Traktowali nas jak w obozie"/ Koszalininfo.pl

W niedzielę w Koszalinie mieszkańców naszego miasta  zaproszono na warsztaty kulinarne, które polegały na sprzedaży garnków wartych nawet 6 tysięcy złotych. Sprawdziliśmy jak się to odbywa.

Wielu koszalinian uważa, że tego typu działania są "zwykłym naciąganiem ludzi starszych". Kilka tygodni temu w galeriach handlowych m.in. w "Emce" można było spotkać ludzi, którzy to klientom wręczali kupony zdrapki. Dziwne, bo tylko osobom po trzydziestce.



Z informacji jakie posiadamy wynika, że niemal każdy los był wygrany. Ludzie zgłaszali się do organizatorów po odbiór biletów na kabaret Andrzeja Grabowskiego. Wystarczyło podać imię i nazwisko oraz telefon. Niewielu doczytało się tego, że występ aktora poprzedzą "warsztaty kulinarne z degustacją".

Później zaczęło się telefoniczne nagabywanie zwycięzców i dopytywanie czy aby to na pewno pojawią się na warsztatach w Szkole Muzycznej przy ulicy Fałata.

środa, 25 września 2013

MORDASIEWICZ: OBCINANIE PALCÓW PRZEZ PRACODAWCĘ MOŻE BYĆ UZASADNIONE

Tak stwierdził Jeremi Mordasiewicz z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych, komentując informację o sytuacji, do której doszło niedawno w rejonie Warszawy. Pod Otwockiem były szef wraz z jednym z podwładnych próbowali zabić ekspracownika, obcięli mu pięć palców i zranili tasakiem m.in. w kark. 

Jeremi Mordasiewicz jak zwykle ocenia
bardzo przenikliwie i trafnie
- Sytuacja ta może budzić uzasadnione wątpliwości, jednak pracodawca niekiedy ma prawo dokonać uszkodzenia ciała pracownika. Sytuacja taka zachodzi, gdy ten drugi złamie zawartą w umowie o pracę klauzulę konkurencji. Zakazuje ona podejmowania innego, konkurencyjnego do pierwotnego, zatrudnienia. W tym wypadku do takiej sytuacji doszło, bowiem pracownik bez pytania pracodawcy o pozwolenie zatrudnił się w innym przedsiębiorstwie. A ponieważ pójście do sądu szkodziłoby dobrze pojętemu interesowi pracodawcy, ponieważ nie miał on legalnie działającej firmy a wszystkich zatrudniał na czarno, stąd też miał prawo pozbawić niewiernego pracownika możliwości podjęcia konkurencyjnego zatrudnienia w każdy możliwy sposób. Zaś obcięcie palców jest może nieco drastycznym, ale bardzo skutecznym rozwiązaniem, które definitywnie uniemożliwia podjęcie pracy w sektorze budowlanym – dodaje Mordasiewicz.

piątek, 20 września 2013

Jest praca w Polsce? Ale tylko na czarno

http://pieniadze.fakt.pl/przedsiebiorcy-nie-daja-swoim-pracownikom-zadnych-umow,artykuly,419060,1.html
Praca na czarno.Każda rozmowa o pracy kończy się tym samym: ok, ale na czarno
Potrzeba w Polsce rąk do pracy? Sprawdziliśmy. Potrzeba. I to dużo. Tyle tylko, że właścicielom firm ani się śni respektować pracownicze prawa. Umowy na czas nieokreślony, składki ubezpieczeniowe i zdrowotne to rarytasy, o których zdesperowani ludzie szukający pracy mogą tylko pomarzyć. Tak jest choćby w budownictwie, gdzie jedyne, co właściciele firm oferują robotnikom to praca na czarno. Czyli bez ubezpieczenia, i żadnej gwarancji, że zapłacą tyle, na ile się umówiono.
Nasza prowokacja udowodniła, że w Polsce można dostać pracę na budowie i w dodatku całkiem nieźle płatną. Ale tylko na czarno! Nic zatem dziwnego, że w ostatnią sobotę tysiące robotników wyszło na stołeczne ulice protestować przeciwko wyzyskowi.
Oto nasze rozmowy z szefami firm budowlanych:
Rozmowa 1
Dzień dobry, dzwonię z ogłoszenia. Firma do wykończeń i wnętrz. Jak rozumiem, szuka pan pracowników. Chciałbym dowiedzieć się, co to za robota. I jakichś szczegółów.
– Typowa mieszkaniówka, wykończeniówka. Typowa.

Rozumiem. Podłogi, gipsy, gładzie, glazura, terakota. Czyli wszystko to, co robiłem do tej pory. Czy może mi pan powiedzieć, jakie to są stawki i jaka forma zatrudnienia?
– Gipsiarz ma od 12 do 13 zł na godzinę.

Aha. A to jest umowa o pracę, dzieło, zlecenie?
– Przez pierwszy miesiąc nic, a potem możemy mówić o umowie o pracę.

Czyli na początek...
– Nic

Taki okres próbny?
– Tak jest.

Rozmowa 2
Dzień dobry, ja dzwonię z ogłoszenia. Szukam pracy.
– To trzeba przyjechać zobaczyć, jak to jest i dopiero będziemy rozmawiać.

A może mi pan powiedzieć, bo dzwonię od ogłoszenia do ogłoszenia, jakie to są warunki zatrudnienia.
– Wie pan, to zależy, co kto potrafi.

Ale to co? Około 10 zł można dostać za godzinę, czy mniej?
– Mniej to nikomu nie płacimy.

A zatrudnienie to jest na jakąś umowę?
– No nie wiem, to jest kwestia dogadania się.

A można liczyć na umowę o pracę normalną czy niekoniecznie?
– Wie pan, wolałbym niekoniecznie.

Rozumiem, koszty. Czyli ewentualnie śmieciowe.
– No właśnie. O to chodzi. Ale to trzeba przyjechać. To jest budynek ministerstwa (…). Tutaj jesteśmy cały czas.

Rozumiem. Dziękuję. Pojawię się.

Rozmowa 3
Dzień dobry ja dzwonię z ogłoszenia. Pracy szukam. Chciałem się dowiedzieć co to za robota?
– A to jest w (…).

A niech pan powie, jakie są warunki zatrudnienia. To jest umowa o dzieło, umowa o pracę?
– To znaczy na razie na czarno. A później to możemy rozmawiać.

Aha. Rozumiem. Taki okres próbny tak na początek.
– Tak
Zobacz nagranie z ukrytej kamery:

wtorek, 17 września 2013

Zapraszali na trzydniowy okres próbny, potem dziękowali. I tak w kółko. "Poczułam się oszukana i wykorzystana"

Magda* ma 21 lat i jest studentką, właśnie skończyła drugi rok studiów. W wakacje postanowiła sobie trochę dorobić. Podobnie jak tysiące osób w jej wieku. Na cel obrała Trójmiasto, gdzie razem z kilkoma koleżankami wynajęła mieszkanie i rozpoczęła poszukiwanie pracy. – Przez kilka pierwszych dni było ciężko, rozniosłam po całym koło trzydziestu CV. Do sklepów w galerii handlowej, knajp oraz restauracji i kawiarni na starówce. Niejedno wysłałam też przez internet – opowiada. 

"Zapraszamy na rozmowę"
Już po kilku dniach Magda pracowała w sklepie z ubraniami. Jednak w międzyczasie odezwał się telefon z kolejną ofertą. – Oddzwonił ktoś z ogłoszenia w Internecie. Chodziło o pracę hostessy częstującej klientów pieczywem i wypiekami w supermarketach. No i oczywiście trzeba było zachęcąć do zakupu produktów w ich piekarnio-cukierni. Mężczyzna był bardzo miły, więc warto było spróbować – mówi Magda. Studentka umówiła się na rozmowę kwalifikacyjną za dwa dni. 

Czytaj też: Bary grozy nie tylko nad morzem. Spleśniałą szarlotkę zjesz nawet w najlepszych klubokawiarniach

Nie chodziło mi o pracę, ale o fakt oni postąpili. Zrobili sobie ze mnie darmową sprzątaczkę i o to miałam pretensję. Stworzyli wrażenie, że praca jest moja tylko muszę przez te trzy dni się podszkolić.
Na miejscu było już kilkanaście młodych dziewczyn. Wszystkie przyszły na rekrutację i jedna po drugiej rozmawiały z dwójką szefów. – Standardowe kilka pytań z mojej i ich strony, czy miałam jakieś doświadczenie, co będę musiała robić itd. – opowiada Magda o tej dwu-trzyminutowej wymianie zdań. Te, które spodobały się bardziej, miały za zadanie podać jedno z ciast stojących obok. 

Magda na koniec usłyszała, że wszystko jest jak najbardziej w porządku i zadzwonią do niej w ciągu kilku dni, żeby umówić się na okres próbny. – Tworzyli wrażenie, że praca jest już praktycznie w kieszeni, tylko muszę nauczyć się na okresie próbnym tych wszystkich nazw i rodzajów wypieków – słyszymy.

Okres próbny nie taki próbny
Telefon odezwał się na drugi dzień. Studentkę zaproszono na trzy dni okresu próbnego. Praca od 5 do 14 lub od 12 do 19. – Miałam nauczyć się wszystkich nazw i rodzajów produktów, żeby wiedzieć, do czego będą zachęcać – mówi Magda. Okres próbny był jeszcze „za ladą”, dziewczyna pomagała jednej pracowniczce przy okazji ucząc się na pamięć i notując wszystkie nazwy. Tak było na początku. 

– Później kazano mi robić chyba wszystko oprócz tego: krojenie, przynoszenie, podawanie, obsługiwanie – wymienia. I to byłoby jeszcze w porządku, ale po drugiego i trzeciego dnia zmieniło się to w coś zupełnie innego. – Miałam sprzątać całe pomieszczenie, zmywać podłogi, okna, parapety. Dosłownie wszystko, jak zwykła sprzątaczka – słyszymy. Magda nie narzekała, bo to w końcu okres próbny. Trzeba się przemęczyć – myślała.

Minęły trzy dni, okres próbny został zakończony. Warto zaznaczyć, że od rozmowy kwalifikacyjnej szefa nie widziała ani razu. Nawet w piekarni. Magda zadzwoniła z pytaniem, co dalej. W odpowiedzi usłyszała, że niestety znaleźli kogoś lepszego i bardzo dziękują. – Szef ani razu nie zajrzał, żeby sprawdzić jak sobie radzę. Nikt nie miał do mnie żadnych zastrzeżeń. Ciekawa jestem jak znaleźli kogoś lepszego, skoro ja byłam pierwszą, którą zaprosili! – zastanawia się nasza rozmówczyni.

Było to nieco podejrzane i studentka zaczęła zastanawiać się, czy taki scenariusz nie był czasem zaplanowany od samego początku. Nie odpuściła i konsekwentnie dzwoniła z pretensjami do niedoszłego szefa. 

– Nie chodziło mi o pracę, ale o fakt, jak oni postąpili. Zrobili sobie ze mnie darmową sprzątaczkę i o to miałam pretensję. Stworzyli wrażenie, że praca jest moja, tylko muszę przez te trzy dni się podszkolić – mówi Magda. Udało się jej, po kilku dniach i telefonach ustaliła, że „szef” zapłaci jej sto złotych. Marne pocieszenie, ale zawsze coś.

Wywalczona "stówka"
– Umówiliśmy się w lokalu. Wciąż był miły i powiedział mi z uśmiechem wprost, że „jako jedyna się wykłóciłam” – wspomina. Stwierdzenie „jako jedyna” zaraz się wyjaśniło. Za ladą w identyczny sposób pracowała już kolejna młoda dziewczyna, a chwilę później mężczyzna rozmawiał jeszcze z następną. – Stało się dla mnie jasne, że zorganizowali sobie system, dzięki któremu mają dodatkową pracownicę za darmo. Jedna po drugiej i tak w kółko. W końcu pewnie jakąś zatrudnią, ale co przez kilka dni zaoszczędzą to ich – wyjaśnia.

Zobacz: Kosztowne wakacje z nianią. Zarabiają nawet 10 tysięcy złotych
W podobnej sytuacji może być i zapewne jest niejedna młoda osoba szukająca pracy. Chcąc się czegoś „złapać” zgadzają się na wszystkie warunki. Pracodawcy czują się bezkarni. O podobnej sytuacji słyszałem już kilka lat temu, podobne przypadki można znaleźć na internetowych forach. O ten cwany proceder spytaliśmy Piotra Wojciechowskiego, specjalistę od prawa pracy i byłego inspektora pracy.

– Oczywiście nie jest to legalny proceder, to wymuszenie próbki pracy i zatrudnienie bez jakiejkolwiek umowy. Ewidentna praktyka korzystania z cudzej pracy bez zachowania prawa nie tylko do wynagrodzenia, ale także do jakichkolwiek form ochronnych. Służyło to wykorzystaniu pracy tej osoby, żeby później podziękować twierdząc, że nie przeszła pozytywnie rekrutacji – mówi prawnik.

Umowa na okres próbny istnieje
Rozwiązaniem dla tego typu przypadków może i powinna być umowa na okres próbny. – Takie umowy przewidują zatrudnienie nawet na bardzo krótkie okresy. Może to być minimalnie jeden dzień, a maksymalnie trzy miesiące. Dodatkowo mają równie szybkie, nawet trzydniowe okresy wypowiedzenia. Pracodawca może wtedy bez problemu podziękować źle rokującemu pracownikowi – tłumaczy Piotr Wojciechowski. 

Powinny się w niej znaleźć zapisy precyzujące rodzaj pracy i miejsce jej wykonywania, jak również termin rozpoczęcia wykonywania obowiązków zawodowych i wynagrodzenie, które będzie odpowiadało rodzajowi pracy.CZYTAJ WIĘCEJ

źródło: msp.pl

Wiadomo, że młodzi zgodzą się na darmowy okres próbny, żeby tylko dostać pracę. Czy okres próbny może być niepłatny? Okazuje się, że tak. – Prawo przewiduje umowę o staż absolwencki, za który nie trzeba płacić. I ewentualnie z niej można tu było skorzystać. Pracodawca zawsze powinien mieć katalog umów, bo nie może być sytuacji, w której nie proponuje żadnej – słyszymy. 

Dopuszczalnym rozwiązaniem są też tzw. próbki pracy. – W tym wariancie pracodawca przygląda się, bada cechy i ocenia, jak sprawdza się potencjalny pracownik. Ale one powinny trwać godzinę, dwie, a nie trzy dni, w trakcie których trzeba dodatkowo zmywać podłogi – mówi specjalista.

Co pozostaje młodym oszukanym oprócz wykłócenia się o zasłużoną zapłatę? Według naszego rozmówcy jednym z wyjść jest zgłoszenie się do sądu pracy lub dochodzenia swoich praw na podstawie naruszenia dóbr osobistych. Niemniej jednak nie kwestie prawnicze są tu najważniejsze, a moralne. Bo takie działanie pracodawców jest nie tylko nieuczciwe, ale i nieetczyne.

Z kolei my, znając polskie postępowanie administracyjne i wszechobecną biurokrację – nieprawniczym okiem – radzimy się konsekwentnie wykłócać, a przede wszystkim szukać pracy z dużą rozwagą.

piątek, 13 września 2013

Oszuści wciskają cudowne fotele! AVEN TRAVEL

Nowa plaga zalała Polskę! Naciągacze wciskają starszym ludziom „cudowne” masujące fotele. Żądają 10 razy więcej pieniędzy, niż taki fotel kosztuje w sklepie. Sprawa jest już w prokuraturze.



Oszuści żerują na ludzkiej naiwności. Na swoich prezentacjach wciskają – szczególnie starszym ludziom – buble, zapewniając, że to cudowne fotele, które pomogą im odzyskać zdrowie i witalność. Katowicka Inspekcja Handlowa rozpracowała jedną z takich oszukańczych firm, wysyłając na prezentację swoich pracowników jako klientów. Sprawą zajęła się prokuratura.
Naciągacze wciskają starszym ludziom „cudowne” masującefotele. Sygnał o podejrzanym procederze inspektorzy dostali od Mieczysława Błachuckiego (78 l.) z Dąbrowy Górniczej (Śląsk). Pan Mieczysław jest na emeryturze, więc często korzysta zzaproszeń, jakie przysyłają mu firmy organizujące wycieczki, na których przedstawiciele tych firm prezentują wspaniałe naczynia, kołdry, odkurzacze czy fotele.
Rok temu w sierpniu pan Mieczysław otrzymał zaproszenie od warszawskiej firmy na wycieczkę do Borku Szlacheckiego. Tam zaprezentowano cudowny fotel. Mebel miał wbudowany panel masujący. Starsi ludzie, w myśl zapewnień prezentera, nigdy już dzięki niemu nie mieli cierpieć na bóle krzyża. – Zaskoczyła mnie cena – 3990 zł! – mówi pan Mieczysław. – Prezenter usiłował nam wmówić, że fotel u producenta kosztuje 13 600 zł, ale oni uzyskali obniżkę.
Uwagę pana Mieczysława przyciągnęła starsza kobieta, która rozmawiała z kobietą z firmy. Staruszka płakała i tłumaczyła, że ona jednak nie chce niczego kupować. Na co tamta warknęła, że w takim razie starsza pani ma zapłacić… 600 zł kary!
– Nie wytrzymałem i zapytałem, za co ta pani ma płacić, na co goryle firmy niemal wynieśli mnie z sali. Wezwałem policję – wspomina zdenerwowany pan Mieczysław. Starszy pan powiadomił też Inspekcję Handlową.
– Kiedy dowiedzieliśmy się o tym, zorganizowaliśmy małą prowokację – mówi rzecznik inspekcji Katarzyna Kielar. – Dwóch naszych pracowników pojechało na wycieczkę z Aven Travel jako klienci. Po tej wizycie ustaliliśmy, że fotel w sklepie kosztuje… 420 zł! Sprawę przekazaliśmy prokuraturze w Mikołowie.


Uwaga emeryci! Oszuści wyłudzają mieszkania - fakt.pl

Niech historia będzie przestrogą dla wszystkich samotnych emerytów! Po tragicznej śmierci syna starsza pani przepisała mieszkanie na młodego mężczyznę, który w zamian obiecał opiekować się nią do końca życia. Ale – jak opowiada pani Maria – oszust zamiast pomóc, zamienił życie bezbronnej kobiety w piekło. Co gorsza, skrzywdzona emerytka nie może odzyskać swojego mieszkania.


Maria Jarzynka (75 l.) z Krakowa kilka lat temu straciła w wypadku ukochanego syna. Gdy podźwignęła się z traumy, postanowiła podreperować skromny budżet. Wynajęła pokój w swoim mieszkaniu obcemu mężczyźnie. – Był bardzo miły i uprzejmy. Tak bardzo przypominał mi zmarłego syna – wspomina kobieta. – Robił wszystko, by zastąpić mi ukochane dziecko – dodaje ze łzami w oczach.