O akwizycyjnych praktykach, chwilówkach; mówieniu, że czarne jest białe.... Ponieważ wiele firm dba aby negatywne komentarze na temat produktów, warunków sprzedaży, warunków pracy się nie pojawiały - zalewają internet pozytywnymi komentarzami - tutaj ostatnia ostoja wolnych myśli. Walczmy o etykę w biznesie.
wtorek, 6 sierpnia 2013
Polska jest ziemią obiecaną na lichwiarskim szlaku /Dziennik Polski (05.08.2013)
Ponad 800 tysięcy Polaków zadłużonych na ponad 800 mln zł (ok. 180 mln funtów brytyjskich) - tak pierwsze półrocze 2013 roku zakończyła w Polsce firma pożyczkowa Provident, która jest własnością brytyjskiej spółki International Personal Finance. Dodatkowo polski Provident pochwalił się zyskiem brutto w wysokości prawie 100 mln zł.
We wszystkich obecnych w naszym kraju niebankowych firmach pożyczkowych (aktywnie reklamuje swoje usługi kilkadziesiąt takich podmiotów) mogły się zadłużyć nawet 2 mln Polaków, na łączną kwotę przekraczającą 2,5 mld zł.
Poza dominującym na rynku Providentem, w czołówce stawki są jeszcze m.in. Vivus, Kredito24, NetCredit, SMS-Banq, SMS365. Od wiosny tego roku z powodzeniem rozpycha się na rynku Wonga. Szczególnie ta ostatnia nie żałuje pieniędzy na reklamy. Tylko w czerwcu br., Wonga wydała w prasie i telewizji prawie 10 mln zł. To więcej niż Vivus (ponad 8 mln zł) i Provident (ponad 6 mln zł). Na nic zdały się wysiłki Narodowego Banku Polskiego i kilku innych państwowych instytucji, które w ubiegłym roku rozpoczęły akcję "Sprawdź, zanim podpiszesz", skierowaną przeciw nadużyciom w sektorze parabankowym. Polacy na potęgę zaciągają lichwiarsko oprocentowane "chwilówki". Robią tak, gdyż są niefrasobliwi i nie czytają umów, bądź też z racji złej historii kredytowej nie mają szans na pożyczkę w banku. Bywa, że koszt "chwilówek" sięga w skali roku nawet kilkunastu tysięcy procent, choć polskie prawo wyznacza górną granicę nominalnego oprocentowania (obecnie 16 proc. rocznie).
- Wystarczy do oprocentowania pożyczki doczepić dodatkową usługę. Większość kosztów kryje się np. w opłacie za obsługę domową, prowizjach, ubezpieczeniu, czy opłacie za przechowanie zastawionego przedmiotu - tłumaczy dr Michał Kisiel z Bankier.pl.
Ten stan niepokoi ekspertów. - Wszelkie akcje edukacyjne piętnujące lichwiarzy, to pieniądze wyrzucone w błoto - mówi nieco zrezygnowany Krzysztof Oppenheim, ekspert kredytowy i komentator wydarzeń gospodarczych. - Tylko proste prawo zabraniające lichwy mogłoby zahamować ekspansję bardzo drogich pożyczek - dodaje.
Tymczasem kolejna firma z Londynu - Moneybox- właśnie ogłosiła wejście do Polski z ofertą szybkich, niskich pożyczek. Można pożyczyć od 100 do 2000 zł bez przedstawiania jakichkolwiek dokumentów.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów skontrolował wybrane firmy pożyczkowe - w sumie kilkadziesiąt para-banków. Jak poinformowano w komunikacie, "praktyki wszystkich skontrolowanych podmiotów budziły zastrzeżenia". Parabanki kazały sobie sowicie płacić m.in. za odbiór rat w domu, za przygotowanie umowy, za wydłużenie czasu spłaty i za ubezpieczenie. - Bez względu na to, gdzie zaciągamy pożyczkę, zawsze przed podpisaniem umowy pytajmy o całkowity jej koszt - radzi Małgorzata Cieloch z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz