http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/oboz-pracy-w-gospodarstwie-pod-siedlcami-panie-uciekaj-poki-masz-na-bilet,332546.html
Inny dziennikarz TTV, nie zdradzając swojego prawdziwego zawodu, spróbował wcześniej zatrudnić się w "obozie". Zaraz po przyjeździe właściciele zabrali mu dowód osobisty. Nie zamierzali jednak podpisać żadnej umowy, mówiąc, iż chcą na początku przetestować nowego pracownika. Obiecywali jedynie, że miesiąc pracy może mu przynieść do 2 tysięcy złotych.
Oferty pracy w gospodarstwie przyciągają głównie ubogich ludzi. Przyjeżdżają oni z całej Polski, wydając niekiedy na bilet do Siedlec ostatnie pieniądze. Właściciel "obozu pracy", pytany przez reportera o komentarz, powiedział tylko, że dziennikarz jest "niemieckim szpiegiem" – Antypolacy, z niemieckiej telewizji. Jak panu nie wstyd być Antypolakiem. Pan jest Niemcem, niemieckim szpiegiem. Won stąd. Do Niemców. Za Odrę – oświadczył właściciel.
O podejrzanej działalności gospodarstwa wie policja, na którą zgłosiło się już kilkanaście osób. Powiadomiono także Państwową Inspekcję Pracy, która skierowała sprawę do sądu. Ukaranie właścicieli może nie być jednak proste. Wiele poszkodowanych osób wyjechało już z Siedlec i nie może pozwolić sobie na ponowną podróż, by złożyć przed sądem zeznania.
Po materiale reportera TTV policja wkroczyła w czwartek na teren gospodarstwa pod Siedlcami, którego właściciel zatrudniał ludzi na czarno i płacił kilkadziesiąt złotych za tydzień pracy w fatalnych warunkach. Służby zatrzymały jednak jedynie pracownika, ściganego za niepłacenie grzywny. Właściciel pozostaje bezkarny, bo Państwowa Inspekcja Pracy czeka na decyzję sądu.
Do gospodarstwa w podsiedleckich Białkach, nazywanego przez pracowników i mieszkańców okolicy obozem niewolniczej pracy, wkroczyła w czwartek policja. Zatrzymała jedynie pracownika, który był ścigany za to, że nie opłacił grzywny.
- Są to przepisy kodeksu cywilnego i przepisy kodeksu pracy, nie dochodzi tutaj natomiast do oszustwa. Policja po prostu się takimi sprawami nie zajmuje - tłumaczy brak interwencji w sprawie właściciela gospodarstwa nadkom. Jerzy Długosz z siedleckiej policji.
Zatrudnianie ludzi na czarno potwierdziła Państwowa Inspekcja Pracy, która do tej pory nie ukarała jednak właściciela nawet mandatem, ponieważ czeka na decyzję sądu. - Sprawa jest skierowana do sądu i sąd rozstrzygnie tutaj zawinienie tej osoby - mówi w rozmowie z "Faktami" Robert Kowieski z Państwowej Inspekcji Pracy w Siedlcach.
Do tej pory na policję zgłosiło się w sprawie niewolniczej pracy już kilkanaście osób. Na komendzie policji pojawił się m.in pan Mirosław, były pracownik, żeby zgłosić nielegalne praktyki właściciela gospodarstwa. - Policjant mi powiedział, że to będzie walka z wiatrakami raczej - przytacza rozmowę.
A co na to prokuratura? - Prokuratura nie posiadała informacji o tym zdarzeniu, żaden z pokrzywdzonych nie złożył doniesienia o przestępstwie - wyjaśnia Krystyna Gołąbek z Prokuratury Okręgowej w Siedlcach.
Właścicielowi może co najwyżej grozić grzywna.
źródło: TTV
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz