czwartek, 18 lipca 2013

Prezentacje produktów... / http://www.mmgorzow.pl/

Zapraszam panią na prezentację nowego produktu...

Zapraszam panią na prezentację nowego produktu...
fot. sxc.hu - nkzs

Fot. redakcja
Nie ma tygodnia, żeby na mój telefon stacjonarny nie dzwonił jakiś przedstawiciel handlowy.
Przedstawiciele handlowi przeważnie próbują zainteresować jakimiś „wyjątkowym" produktem i namawiają do zawarcia umowy albo zapraszają na prezentację nowego, dopiero co wchodzącego na rynek, produktu. Moja reakcja na takie telefony jest jedna – przerywam tokowanie i odkładam słuchawkę.
Jednak przed świętami coś mnie podkusiło. Zadzwoniła miła pani z zaproszeniem na pokaz. Już miałam odłożyć słuchawkę, kiedy usłyszałam słowa klucze – zdrowa kuchnia, pokaz nowych produktów i Karol Okrasa. A co mi zależy – pomyślałam - wysłucham do końca. To słuchanie zakończyło się podaniem swojego nazwiska i adresu w celu wysłania zaproszenia. Pokaz miał się odbyć 12 stycznia w pewnym hotelu. W zaproszeniu pisało również, że na każdego uczestnika czeka jakaś niespodzianka. No cóż, złamałam swoje zasady życiowe, namówiłam córkę i poszłyśmy na „wspólne odkrywanie sekretów zdrowej kuchni oraz pełen życiowej energii pokaz nowych produktów" (cokolwiek to znaczy). Jednak w mojej wyobraźni znaczyło to ni mniej ni więcej tylko przykładowy pokaz zdrowegogotowania. Nie żebym gotowała tak bardzo niezdrowo, ale czemu nie skorzystać z szansy podszkolenia się? Na spotkanie przyszło około 20 osób. Zaraz na wejściu rozglądałam się za jakąś kuchenką, produktami żywnościowymi i naczyniami do gotowania. Nic takiego nie zobaczyłam. Na sali stały tylko krzesła i bardzo długi stół, na którymś coś leżało. Nie wiedziałam co, bo to „coś" przykryte było brązowym atłasem.


Po chwili rozpoczęło się show. Przedstawiciel handlowy mówił oczywiste oczywistości. O tym, że sól niezdrowa, że cukier też, że w dzisiejszych czasach dużo dzieci ma nadwagę, bo wcinają fast foody zamiast zdrowych warzywek i tak dalej... Rzucił też kilka słabiutkich dowcipów, ale ja czekałam cały czas na ten pokaz. Ot, naiwna nie wiedziałam nawet, że pokaz już się dawno rozpoczął. Po godzinie gadania podszedł do nakrytego atłasem stołu, zrobił -"tatammm" i oto oczom naszym ukazał się ... komplet garnków, ale nie taki zwykły komplet, bo za całe 7 tys. złotych!!! Płatne w gotówce lub na raty. Potem rozdał swoje wizytówki, które okazały się kuponami. Na naszych oczach niczym magik rozerwał kopertę i wyciągnął kartkę z liczbą 8. Kazał sprawdzić, na której wizytówce znajduje się ta właśnie liczba. I jak myślicie? Oczywiście, że miałam ósemkę! Nie wiem, dlaczego zamiast się ucieszyć, moje pokłady zdrowego rozsądku podpowiedziały mi – oho, teraz się zacznie! I zaczęło. Facet poprosił mnie na środek sali i wręczył kupon upoważniający do nabycia tych garnków w cenie promocyjnej, za 3.700 zł. W gotówce lub na raty. Do tego miałam otrzymać prezent w postaci dwóch kompletów wełnianej pościeli. Oferta ważna tylko na czas spotkania. Oczywiście odmówiłam. Trzeba było widzieć jego minę. Natychmiast jednak przyjął wyraz twarzy mocno zdziwiony i zasypał mnie pytaniami: jak to, nie potrzebuje pani tych garnków, nie podobają się? Nie chce pani w nich gotować, co z nimi nie tak? A pościel? Też jej pani nie potrzebuje? Stoję jak ta durna na środku sali, ludzie gapią się na mnie z dezaprobatą, a ten dalej swoje, cóż robić?
Tak na mnie „napadł", że w pierwszej chwili z lekka mnie przytkało. Kiedy już mnie odetkało, pomyślałam sobie – masz szansę sprawdzić, czy jesteś asertywna, spróbuj! Spróbowałam i zupełnie nieźle mi poszło. Na koniec każdy z uczestników spotkania otrzymał zestaw kosmetyków o egzotycznej nazwie Ricco. Podobne kupiłam kiedyś w Biedronce za 9,99 zł.
Dzięki mojemu opanowaniu i asertywności nie dałam się namówić na coś, co właściwie nie jest mi potrzebne. Ja na szczęście straciłam jedynie trochę czasu, ale inni? Ile jest takich osób, szczególnie starszych, które na takich pokazach dają sobie zrobić wodę z mózgu, podpisują umowy, a potem płacą kupę szmalu za coś co właściwie nie jest im potrzebne. Albo nie płacą, bo nie mają z czego, a ich mieszkanie zaczyna nachodzić komornik.
Ale słuchając przedstawiciela handlowego są przekonani, że bez tego produktu nie można dalej żyć i dziwią się jak do tej pory mogli się bez niego obyć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz